Jeszcze o drukarniach żydowskich w XVI w.

Dziś ostatnia część eseju Majera Bałabana o dawnym drukarstwie żydowskim w Polsce.

Wydawcą dzieła był z reguły drukarz lub autor; księgarzy, a jednocześnie wydawców, w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, nie znano wówczas. Gdy drukarz nie miał dość funduszów na wydanie większego dzieła (Biblii, Talmudu w 12 tomach, Arba Turim Jakuba ben Aszera itd.), pożyczał pieniądze na procent lub tworzył spółkę wydawniczą wyłącznie dla danego dzieła. Mnóstwo takich kombinacji mamy w aktach krakowskich, lecz dotyczą one drukarni Majzelsa po r. 1631, czyli że wychodzą poza okres tutaj rozpatrywany.

Dlatego nie zatrzymamy się przy nich, a rozpatrzymy dla przykładu jeden tylko interes tego drukarza, dotyczący kosztów wydawnictwa i sposobu ich pokrywania. Oto dnia 17 tewet r. 5406 (13 stycznia 1646) zawiera Hirsz, syn rektora krakowskiego Józefa Kaca, umowę z drukarzem Majzelsem, o druk swego dzieła w dwóch częściach, zatytułowanych Nachlat Cwi i Ateret Cwi. Ma ono być wydrukowane w tym samym formacie, tymi samymi czcionkami i na takim samym papierze, co dzieło rabina Joela Sirkesa Beit Chadasz. Druk winien się rozpocząć dnia 1 nisan (wiosna) i być doprowadzony do końca „bez przerwy, wykrętów i wymówek”. Jeżeli Majzels rozpocznie swą pracę o dwa tygodnie przed oznaczonym terminem, da mu autor ponad umówioną normę, weksel na 50 złp. płatny na „Jarosław”. Na poczet druku daje autor drukarzowi 200 zł. gotówką, oraz eskontuje skrypt dłużny na 100 złp., wystawiony przez Majzelsa i jego teścia Wolfa. Cenę za skład i druk arkusza w 1000 egz. ustala się na 10 złp., papieru ma dostarczyć sam autor. Drukarz ma pokryć wydatki rzeczowe, jak farby, drzewo, światło, ma postawić dwóch zecerów dobrych lub jednego bardzo dobrego, a dwóch słabszych, oraz dwóch pressenzieherów. Tych to pracowników będzie każdego tygodnia opłacał autor, resztę należności za dostarczone arkusze zapisze się na poczet już pobranych 300 (względnie 350 złp.) Pozwala się drukarzowi odbić, ponad ustaloną normę, 100 egz., lecz wolno mu je sprzedać dopiero po upływie dwóch lat od dostarczenia autorowi całego nakładu. Gdyby udowodniono drukarzowi, że nie dotrzymał tego warunku, zapłaci 100 złp. grzywny.

Jak widzimy, nie przekraczała wysokość nakładu „ksiąg naukowych” - a do takich zaliczamy dzieło Hirsza Kaca - 1000 egz.; w pierwszych latach drukarstwa polskiego (Halicze) drukowano ledwie 500 egz. (Turim) i mniej, natomiast teksty biblijne, a szczególne modlitewniki, drukowano czy też sprowadzano z zagranicy w ilościach do 6000 sztuk. Mimo to nie dochował się do naszych czasów z niektórych nakładów ani jeden egzemplarz, gdyż w owych pobożnych czasach „wymadlano” książkę do nabożeństwa do końca, a potem wrzucano luźne karty do skrzyni w kruchcie bożnicznej, skąd je w worach wywożono na cmentarz. Ze zrozumiałych powodów dochowało się do naszych czasów więcej Biblii i Talmudów, a jeszcze więcej tzw. literatury talmudyczno-naukowej.

Podobnie jak literatura łacińsko-polska w w. XVI, tak też i literatura hebrajska była w swej lwiej części teologiczna; teologia żydowska obejmowała jednak zakres bardzo szeroki i sięgała we wszystkie sfery życia żydowskiego. i tak drukuje się w Polsce teksty potrzebne dla szkoły i synagogi, więc modlitewniki, śpiewniki, księgi biblijne z komentarzami i bez nich, poszczególne traktaty talmudyczne i całokształt Talmudu w 12 tomach, kodeksy rytualne Jakuba ben Aszera Arba TurimSzulchan Aruch Józefa Karo z uwagami i uzupełnieniami rabinów polskich, jak też responsa talmudyczne rabinów i rektorów, których sława sięgała daleko poza granice Rzeczypospolitej.

Żydzi polscy osiągnęli w XVI w. obszerną autonomię gminną, wytworzyli własną administrację i własne sądownictwo, oparte na prawie talmudycznym i na kodeksach rytualnych, miały tedy orzeczenia rabinów znaczenie praktyczne i tym tłumaczy się ich wielka ilość. Lecz wiek XVI jest dla Żydów w Polsce również wiekiem oświecenia, więc wielu z nich lubuje się w innych dyscyplinach i dlatego drukuje Izaak z Prościejowa dzieła Majmonidesa, kronikę Zakuty (Juchazin), opowiadanie „O nieszczęściu Austrii i gminy wiedeńskiej, O wygnaniu Żydów z Wiednia”, księgę Jozippon (parafraza Józefa Flawiusza), kronikę Ibn Wergi „Berło Judy”, „Elegię na pożar Poznania” (1590) itp. Gdy kabała (mistyka) praktyczna dostała się do Polski, natychmiast poczęły oficyny polskie odbijać dzieła Gikitilli, Kordowery, Delakruta, kazania Salomona Molchy, komentarze kabalistyczne Natana Spiry itp.

Osobny dział, uprawiany szczególnie przez drukarnię Izaaka z Prościejowa, stanowi literatura żydowska (jidisz), przeznaczona przeważnie dla kobiet, nie znających języka hebrajskiego, podobnie jak kobiety polskie nie znały łaciny. W tej to literaturze dadzą się w wieku XVI odróżnić najrozmaitsze działy, jak na przykład: dzieła dydaktyczne (słowniki i preparacje do ksiąg biblijnych), tłumaczenia i poetyckie przeróbki (parafrazy) ksiąg biblijnych, dzieła etyczne, modlitewniki, zbiory legend, a przede wszystkim bogata literatura beletrystyczna, złożona ze średniowiecznych romansów, dostosowanych do światopoglądu niemiecko-polskiej Żydówki.

Najstarszą drukowaną powieścią jest (1507) tzw. Bovo-Buch Eljasza Lewity z Wenecji, wielokrotnie przedrukowywana w Krakowie; a obok tej powieści romans o księciu Erneście (Herzog Ernst), pasierbie Ottona Wielkiego, przerobiony przez Żyda krakowskiego, Zelmana Runkela. Najpopularniejszą i najczęściej drukowana była rymowana powieść o Teodoryku z Werony (Dietrich von Bern) i rycerzu Hildebrandzie, opracowana przez Jakuba z Boskowic i Arona z Eisenstadt i wydrukowana po raz pierwszy w r. 1597 in der gelojbter Stadt Kraka unter dem gewaltigen König Sigismundus.

Od początku swego istnienia walczyły drukarnie żydowskie w Polsce z brakiem kapitału i kredytu, a ponadto z współzawodnictwem drukarń włoskich, niemieckich i czeskich, a od połowy XVII wieku i holenderskich. Mnóstwo druków zagranicznych, znajdujących się jeszcze dziś w naszych bibliotekach, świadczy dobitnie o słuszności skarg i narzekań polskich drukarzy XVI i XVII wieku na zagraniczną konkurencję. Królowie polscy udzielali, niezależnie od przywilejów drukarskich i na ich szkodę, licencji na import ksiąg z zagranicy. I tak nadaje Zygmunt August (dnia 10 kwietnia 1566) Benedyktowi Lewicie, mieszkańcowi Krakowa, na 4 lata wyłączne prawo sprowadzania hebrajskich ksiąg z zagranicy, a w trzy miesiące potem (12 lipca 1566) podobny przywilej czterem innym Żydom. Benedykt Lewita widział w tym naruszeniu swych praw i wystarał się o autorytatywną interpretację swego przywileju.

Przeciw konkurencji drukarzy zagranicznych bronili się drukarze polscy jak tylko mogli. Sejm Żydów koronnych (Zjazd czterech ziem) wydawał ograniczenia, a nawet zakazy importu ksiąg hebrajskich: jedne 1594, drugie w r. 1606. Statut gminy żydowskiej w Krakowie w r. 1595 również zabrania księgarzom krakowskim sprowadzania książek drukowanych zagranicą, o ile istnieje krajowe wydanie tychże dzieł. Seniorowie krakowscy dążą w ogóle do zamknięcia importu książek, lecz nie chcąc krzywdzić drukarzy zagranicznych, polecają Izaakowi z Prościejowa, by o rozpoczęciu druku każdego dzieła zawiadamiał swych kolegów włoskich i morawskich. Wszystkie te zakazy pozostawały w sferze teorii, gdyż księgarze polscy chętnie sprowadzali towar z zagranicy, jako bardziej chodliwy, a nadto sprzedawany im na dogodnych warunkach.

Znany wróg Żydów, lecz doskonały znawca stosunków ekonomicznych w Krakowie, Sebastian Miczyński, opowiada w swym „Zwierciadle” (r. 1618), że „Żyd u Dominika Marangoniego na Grodzkiej ulicy w sklepie księgami rozmaitymi, które mu z Wenecji przychodzą, handluje”, a w r. 1645 kupuje konsorcjum krakowskie u Benedykta z Wormacji około 1000 tomów za 2250 złp. na trzy skrypty, płatne na „Jarosław”, a nadto zobowiązują się odbiorcy do zapłacenia 400 złp. za przewóz tych ksiąg z Wenecji do Krems nad Dunajem i stamtąd na Czechy i Morawy do Polski. Już w r. 1645 widzimy u księgarzy polskich druki amsterdamskie. Są one bardzo piękne i dlatego rugują z rynków druki włoskie, w owym czasie już mocno niedbałe, a tym bardziej zupełnie marne druki krajowe.

Z czasem stanie się Żyd polski głównym odbiorcą oficyn holenderskich i to skłoni drukarza amsterdamskiego Uri Febusa Lewitę do przeniesienia swej drukarni do Polski. Osiądzie on około r. 1693 w Żółkwi pod przemożną opieką Jana III i rozpocznie skuteczną walkę konkurencyjną z drukarzami w Krakowie i Lublinie.

Dla ksiąg hebrajskich wprowadzono we Włoszech cenzurę, a papież Juliusz III (1553) skazał księgi Talmudu na spalenie. Sobór trydencki pozwolił ponownie na rozpowszechnianie Talmudu, skreśliwszy przedtem wersety, odnoszące się w istocie lub rzekomo do Chrystusa i chrześcijaństwa oraz skonfiskowawszy sam tytuł dzieła. Odtąd nie wolno było drukować w tytule dzieła słów „Talmud babiloński” lub „jerozolimski”, więc drukarze włoscy i polscy per fraudem legis wypisywali na karcie tytułowej wielkimi literami słowa Szisza sidrej (Sześć ksiąg), a mniejszymi literami ciąg dalszy tytułu „z Talmudu babilońskiego”. Osobny indeks, tzw. Liber expurgationum, zawierał miejsca wykreślono z Talmudu i innych ksiąg hebrajskich i stanowił niejako dodatek do Index librorum prohibitorum i podręcznik dla cenzorów kościelnych, a także dla drukarzy.

W Polsce próbowano jeszcze przed bullą Juliusza III wprowadzić cenzurę kościelną dla ksiąg hebrajskich. Stało się to przy okazji likwidowania sprawy Haliczów. Wówczas to Zygmunt i przy końcu swego dekretu z 31 grudnia 1539 wprost powiada: ...mandamus insuper sub poena centum marcarum argenti fisco nostro applicandi ut nequisque ex perfidis Judaeis in regno nostro ubilibet existentibus, aliunde libros invehere aut imprimi facere audeat, nisi deconsentia loci ordinarii episcopi et palatini.

Urząd cenzorów mieli tedy, w myśl niniejszego dekretu, sprawować wspólnie biskup i wojewoda, z których pierwszy miał prawdopodobnie cenzurować dane dzieło, a drugi jako bracchium saeculare przeprowadzać konfiskatę.

Nie mamy danych do stwierdzenia, jak ten proceder wyglądał w praktyce, tyle tylko możemy stwierdzić, że na żadnej książce hebrajskiej w Polsce wieku XVI i XVII nie ma pozwolenia cenzorskiego, tak powszedniego na drukach włoskich (cum licentia superiorum). Widocznie stosowano się u nas do ogólnych norm, obowiązujących w Kościele katolickim po soborze trydenckim, a sami Żydzi baczyli na to, by zakazane ustępy nie dostawały się do tekstu.

Denuncjacje z lat 1566 i 1568 (zob. wyżej) i zakaz Zygmunta Augusta, wydany dla Izaaka z Prościejowa w Krakowie 1569, stanowią wyjątki i to bardzo rzadkie w okresie renesansu i reformacji, zwłaszcza, że nawet wówczas, gdy za rzekome drukowanie Talmudu zamknięto oficynę krakowską, publikowała drukarnia lubelska spokojnie to samo dzieło.

Odpowiednikiem cenzury kościelnej była aprobata, udzielana przez rektorów i rabinów. Zrazu, gdy drukowano pierwsze teksty Biblii i Talmudu, dawały aprobaty niejako rękojmię autentyczności tekstu, podobnie jak placet biskupie. Z czasem jednak (w. XVII) stawały się aprobaty listami polecającymi w rodzaju dzisiejszych recenzji literackich, a autorowie i wydawcy starali się o jak największą ilość tychże aprobat i umieszczali je na początku dzieła. Dziś stanowią one nie tyle ocenę dzieła, ile źródło do biografii (miejsca pobytu, urzędu itd.) aprobującego.

No comments:

Post a Comment