Drukarstwo żydowskie w Polsce w XVI w.

W kolejnych dwóch odcinkach z serii „Drukarstwo żydowskie w Polsce w XVI w.” omówione zostaną realia pracy w ówczesnych drukarniach, zarobki personelu, warunki druku i problem cenzury druków żydowskich. Dowiemy się także, jakiego rodzaju książki wydawali żydowscy drukarze.

Drukarze żydowscy [działający w Polsce] pochodzili z Włoch (Prostic), z Czech (Schwarz) lub z Niemiec, (Jaffe), utrzymywali tedy stosunki ze swą dawniejszą ojczyzną i stamtąd sprowadzali swych pomocników. Wśród tych pomocników odróżniamy, podobnie jak w innych drukarniach, trzy rodzaje: zecerów, pressenzieherów (operatorów pras drukarskich) i korektorów. Przy kaszcie stali zazwyczaj sami właściciele drukarń, ich synowie, a nawet córki. I tak widzimy synów Izaaka z Prościejowa, synów i wnuków Kalonymosa Jaffe, a nawet Czarne, córkę drukarza Nachuma Majzelsa. Także i pierwsi drukarze krakowscy, Halicze, sami byli zecerami. W okresie rozwoju drukarń nie wystarczała do pracy rodzina, dlatego Prostic jak też Jaffe sprowadzali zecerów po większej części z Czech i Moraw, nieraz ludzi starych, doświadczonych i bardzo inteligentnych. Przy umowie z obcym zecerem zastrzegał sobie Izaak Prostic, że nie wolno temuż, po opuszczeniu posady, otworzyć sobie w Krakowie własnej drukarni, lub objąć posady u innego, który by sobie drukarnię w Krakowie urządził.

Nie wiemy, ile zarabiał zecer w XVI wieku, mamy natomiast szczegóły o płacy pressenzieherów w pierwszej połowie XVII wieku. Salomon Glaser, pressenzieher, drukarni Majzelsa w Krakowie, zawiera umowę ze swym szefem na trzy lata. W myśl tejże ma on pobierać w pierwszym roku 30 złp., w drugim 40 złp., a w trzecim 60 złp., a nadto 5 złp. (miesięcznie?) na wikt. W ciągu tychże trzech lat ma Glaser wyuczyć swej sztuki chłopca, którego mu wskaże pryncypał, a za naukę otrzyma 10 złp.

Zazwyczaj korektę i rewizję druków, szczególnie trudniejszych, powierzano uczonym, często nawet rektorom i rabinom. I tak robił u Izaaka z Prościejowa korektę dzieła Hagada (Aleksandra Zuslina z Frankfurtu) rektor jesziwy krakowskiej, Józef Kac, a w drukarni Majzelsa czynił to samo rektor Jozue ben Józef. Nie dziw tedy, że właściciele drukarń uznawali doniosłość pracy drukarskiej i imiona wszystkich, którzy zbożnej („świętej”) dokonali roboty, umieszczali w tytule dzieła lub w kolofonie. Stąd też czerpiemy obfite wiadomości o pracownikach drukarskich, o ich pochodzeniu, rodowodzie itp.

Karta tytułowa, względnie kolofon dają nam wyjaśnienie również i o innych szczegółach. I tak umieszczano tam imiona mecenasów, którzy przyczynili się do wydania danego dzieła, imiona uczonych, którzy ustalili tekst księgi biblijnej lub talmudycznej, przy pierwodrukach datę rękopisu i imię właściciela, przy przedrukach datę pierwodruku i miejsce. Te daty nie zawsze są prawdziwe: spółka drukarska, która w Lublinie wydała pierwszych 11 traktatów Talmudu (1559-1576), opowiada we wstępie do pierwszego traktatu o mozole, z jakim ustalono tekst i komentarze, prosi tedy o wybaczenie, jeżeli się znajdą w tekście usterki, „gdyż wszelki początek jest trudny”. Tymczasem mamy przed sobą dosłowną kopię tekstu jednego z wydań włoskich.

Takich przykładów można by naliczyć bardzo wiele. Często nie tylko przedrukowuje się obcy tekst, lecz także karty tytułowe i czcionki są wzorowane na wydaniu obcej drukarni. Dotyczy to przede wszystkim naśladownictwa drukarń weneckich, a od drugiej połowy XVII wieku drukarń amsterdamskich. Uczciwsi drukarze umieszczają w tytule adnotację: „czcionkami weneckimi”, drukując słowo „czcionkami” nonparelem, a „Wenecja” literami potężnymi, tak, że na pierwszy rzut oka nie tylko prostaczek, lecz i inteligentny człowiek nie zdoła się zorientować.

No comments:

Post a Comment